Justyna Staroń
O twórczości literackiej, zwłaszcza prozatorskiej Buczkowskiego napisano sporo, doczekała się ona nawet monografii – Przemoc świata. Pisarstwo Leopolda Buczkowskiego autorstwa Tadeusza Błażejewskiego (Łódź 1991). Mniej znany jest od strony utworów poetyckich, które zostały wydobyte z rękopisów stosunkowo niedawno. Zupełnie pomijana jest jego twórczość artystyczna, która w artykułach na temat autora Czarnego potoku kwitowana jest zaledwie lakonicznymi wzmiankami. Podobnie ma się sprawa biografii Buczkowskiego – oczywiście jego biogramy znajdują się w już sztandarowych tomach wydanych przez IBL PAN, czyli w Słowniku współczesnych pisarzy polskich – pod redakcją Ewy Korzeniewskiej, w późniejszym słowniku biobibliograficznym Współcześni polscy pisarze i badacze literatury pod red. Jadwigi Czachowskiej i Alicji Szałagan oraz w innych pomniejszych pozycjach słownikowych czy encyklopedycznych, ale bardzo często znajdują się tam informacje mijające się z prawdą. Odtworzenie biografii Leopolda Buczkowskiego jest zadaniem niemalże na miarę rozprawy doktorskiej. Najwięcej wiadomości zawdzięczamy jednej z najdociekliwszych badaczek Buczkowskiego, czyli Hannie Kirchner. Jednakże nadal wiele informacji wymaga zweryfikowania.
Urodzony 15 XI 1905 roku w Nakwaszy koło Brodów na Podolu jako trzecie dziecko Tomasza Buczkowskiego – stolarza-snycerza i Anny z domu Zając. Miał sześcioro rodzeństwa: Józefa Tomasza (1899-1941), Stefana (1902-1974), Mariana (1910-1989), Wandę (1916-1987), Tadeusza (1918-1844) oraz Zygmunta (1920-1944). W 1914 roku rodzina Buczkowskich zamieszkała w Podkamieniu, nazywanym „Częstochową Wschodu”. Młody Poldek rozpoczął naukę w szkole ludowej w zaborze austriackim w Nakwaszy, następnie uczył się do 1924 roku w Gimnazjum Państwowym im. Józefa Korzeniowskiego w Brodach, ale go prawdopodobnie nie ukończył. Dalsze losy pisarza znane są z jego relacji, które bardzo często różnią się od siebie – podawane daty się nie zgadzają, a wydarzenia kolidują ze sobą. Ponoć, po zakończeniu gimnazjum wyjechał do Bielska, by tam przez dwa semestry pobierać nauki rysunku w Państwowej Szkole Przemysłowej, a przy okazji miał odwiedzać pracownię Juliana Fałata w Bystrej. Przełom lat 1928/1929 to służba w 5. Dywizjonie Pancernym w Krakowie, z wojska został zwolniony ze względu na pogarszający się stan zdrowia i pracował jako taksówkarz.
Rokrocznie wakacje spędzał w rodzinnym domu w Podkamieniu, do którego również regularnie, przez jedenaście lat od 1928 roku przyjeżdżał Marian Kratochwil (1906-1997, późniejszy znany emigracyjny malarz). Stał się on kompanem czasów młodości Leopolda, a ich znajomość trwała niemalże do samej śmierci Leopolda, podtrzymywana przez prowadzoną korespondencję. Kratochwil przygotowywał się wówczas do egzaminów wstępnych do Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie (od 1932 roku – Akademia Sztuk Pięknych), uczył przy tym techniki rysunku młodego Buczkowskiego. Prawdopodobnie to z życiorysu przyjaciela przyszły autor Wertepów zaczerpnął niektóre fakty i włączył je do swojego biogramu. Kratochwil w latach 1925-1929 studiował filozofię i historię na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Jego pierwszym nauczycielem rysunku był Stanisław Batowski, dopiero w latach 30. zapisał się do ASP, w 1936 roku pokazał swoje prace na zbiorowej wystawie Towarzystwa Sztuk Pięknych we Lwowie. Nie podlega wątpliwości, że Buczkowski faktycznie studiował na SSP w Warszawie. Zdał na studia w 1929 r. i rozpoczął je w lutym 1930 r. w pracowni malarstwa Pruszkowskiego jako wolny słuchacz, ponieważ nie miał matury. Na podstawie zachowanych dokumentów można ustalić, że Buczkowski pobierał nauki na warszawskiej ASP w latach 1930-33. O powodach zarzucenia studiów zarówno przez Leopolda, jak i przez Mariana, ten ostatni napisał tak: „Dla wolnego duchem Leopolda, będącego zawsze dla siebie najlepszym mistrzem, akademicka freblówka była na dłuższą metę nie do zniesienia. Ja również czułem się w niej jak w kaftanie bezpieczeństwa […] Jednakowoż coraz dawał się nam słyszeć zew Kresów[…]”1 .
Przyszły autor Wertepów wrócił na ojcowiznę, na Podole, gdzie uruchomił warsztat snycerski oraz zaangażował się w działalność Towarzystwa Szkół Ludowych – kierował teatrami amatorskimi. Podobno dla istniejącej w ramach Towarzystwa grupy teatralnej miał napisać utwór dramatyczny Czaszka w sieni2. Oprócz tego był członkiem Lwowskiego Związku Artystów Grafików, uprawiał przede wszystkim drzeworyt i litografię, uczestniczył w Drugiej Międzynarodowej Wystawie Drzeworytu w Warszawie w 1936 r. i miał indywidualną wystawę we Lwowie w 1936. Większość prac zaginęła, kilka ocalałych jest przechowywanych w Ossolineum (np. drzeworyty: Swat – po błocie, Suchowola – z jarmarku, Dziadówki na progu).
Zadebiutował w 1936 roku na łamach „Gazety Polskiej” (nr 263) wierszami Upał i Lato opublikowanymi pod pseudonimem Paweł Makutra (Makutry – nazwa trzech gór wznoszących się nieopodal Nakwaszy). Równolegle zaczął pracować nad swoją debiutancką powieścią Wertepy. Buczkowski usilnie wmawiał, jakoby to sam Leśmian miał go namówić do pisania, co trudno w tym momencie udowodnić. Na pewno duży wpływ wywarł na niego jego młodszy brat Marian, również pisarz, który zadebiutował w prestiżowych „Wiadomościach Literackich” w 1933 roku, a pierwszą powieść – Tragiczne pokolenie – opublikował w 1936 roku nakładem wydawnictwa „Rój” Mariana Kistera. Leopold podawał rozbieżne daty, kiedy to miała powstawać jego pierwsza powieść – najczęściej pojawiające się wersje w różnych źródłach wskazują na lata 1935-1937. Cała powieść ukazała się dopiero w 1947 roku nakładem Gebethnera i Wolfa. Natomiast fragment powieści, Miasnyci, został zamieszczony na łamach lwowskich „Sygnałów” Karola Kuryluka w 1938 (nr 43, s. 4, z 15 IV 1938).
Nagłówek i fragment strony lwowskich "Sygnałów" z fragmentem "Wertepów" Leopolda Buczkowskiego opublikowanego pod pseudonimem Paweł Makutra.
Buczkowski próbował wydać Wertepy na pewno wcześniej, pod pseudonimem Leopold Sewaryński. 14 VI 1944 podpisał umowę (biorąc zaliczkę w wysokości 10 tys. złotych) z Władysławem Ryńcą, który skupował prace pisarzy i uczonych celem wydania ich po wojnie. Większość prac spłonęła w czasie powstania warszawskiego w mieszkaniu Czesława Miłosza, przyjaciela Ryńcy. Umowy zachowały się, ponieważ były przechowywane w willi Ryńcy w Piastowie. Wspomina o tym również Miłosz w Autoportrecie przekornym: „Czesław Miłosz: Wypłynął [Ryńca – J.S.] w Warszawie okupacyjnej jako jeden z tych, którzy skupowali rękopisy. Ja byłem jego agentem. Kupiłem tam niektóre dzieła, na przykład Kisielewskiego i Leopolda Buczkowskiego./ Aleksander Fiut: Pamięta pan jakieś tytuły? Czesław Miłosz: Wertepy Leopolda Buczkowskiego, pamiętam, kupiłem […]”3 . Niepewne są (pochodzące od autora) informacje co do zatrzymania Wertepów przez przedwojenną cenzurę, rękopis zaginął w zawierusze wojennej. Cenzura zadziałała na pewno w 1947 roku, ponieważ Wertepy ukazały się z opuszczeniami, dotyczącymi głównie passusów związanych z wojną polsko-bolszewicką – można to sprawdzić porównując przechowywaną w Muzeum Literatury W Warszawie odbitkę szczotkową4 z pierwodrukiem5. W jednym z wywiadów Buczkowski powiedział tak: „Wpisywałem w nie [Dorycki krużganek, Czarny potok, Dywizjon w galerii – przyp. J.S.] osobistą biografię tak samo zresztą jak w moją pierwszą książkę napisaną w 1935 roku – Wertepy. Miałem wówczas 26 lat. Po napisaniu oddałem Kisterowi do wydawnictwa „Rój”. Szczotka przeleżała się trzy lata i to nie w wydawnictwie, ale w komisariacie rządu. Bo była to książka wyśmiewająca ówczesne władze administracyjne na kresach, szkalowała ówczesną policję”6.
Wraz z wybuchem wojny rozpoczął walkę w partyzantce (jego udział w kampanii wrześniowej jest niepewny), wzięty do niewoli, zbiegł do Podkamienia. W 1943 roku poznał swoją przyszłą żonę – Marię Paprocką w majątku Sulikowskich na Podolu, razem z nią i młodszymi braćmi – Tadeuszem i Zygmuntem przystąpili do pracy w konspiracji. Tuż przed rzezią wołyńską dokonaną przez UPA, Maria pomogła Annie i Wandzie Buczkowskim w przedostaniu się do Warszawy – najpierw przez Brody, potem przez Lwów. Dwaj najmłodsi bracia Buczkowscy zginęli w masakrze ludności polskiej na Wołyniu. Reszta rodziny dotarła na warszawski Żoliborz, gdzie w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, 16 kwietnia 1944 roku Leopold poślubił Marię. U schyłku życia, w wywiadzie udzielonemu przez małżonków Krystynie Kolińskiej, Maria tak wspominała ten dzień, odpowiadając na zadanie wcześniej pytanie: „A wasze wesele było w Warszawie w czasie okupacji?” Maria odpowiedziała: „Ślub! Bo wesela nie było. Było straszne bombardowanie. Siedzieliśmy w piwnicy, woda chlupotała na nosy. Było króciusieńkie przyjęcie, na którym był Ferdynand Goetel ze swoją konkubiną…”7.
Na Mysłowieckiej, na Żoliborzu u Mariana Ruth-Buczkowskiego małżonkowie ukrywali się podczas powstania warszawskiego, którego przebieg opisał Leopold w notatniku, a jego zapiski zostały opublikowane po raz pierwszy w 1992 roku w „Regionach”8. Po upadku zrywu zostali aresztowani – Maria razem z teściową i szwagierką trafiły do obozu przejściowego w Pruszkowie, jej mąż uciekł z transportu do Niemiec i ukrywał się przez krótki czas we wsi Gacki pod Jeżowem.
Zimą 1945 roku zamieszkali w Krakowie przy Żuławskiego 10 m. 16. Tego samego roku, 14 maja urodził się ich pierworodny syn Tadeusz. W sierpniu Leopold podjął pracę jako organizator i kierownik Ośrodka Literacko-Artystycznego w Nagłowicach (zarządzanego przez Związek Zawodowy Literatów Polskich). Powrócił do rodziny jesienią i dostał posadę redaktora technicznego w „Przekroju”. 15 V 1946 r. wstąpił w szeregi Związku Polskich Artystów Plastyków, a 31 VII 1946 roku podpisał umowę z krakowską oficyną Gebethnera i Wolffa na wydanie swojej debiutanckiej powieści Wertepy, która ostatecznie ukazała się rok później. Książka została dostrzeżona przez krytyków, zebrała pochwały (a także wyróżnienie tygodnika „Odrodzenie”), jak i nieprzychylne recenzje. Najbardziej bolesną okazała się opinia Barbary Rafałowskiej opublikowana w „Kuźnicy”: „Buczkowski nie rozumie wsi, nie widzi w niej wewnętrznego głębokiego nurtu przemian społecznych, nie widzi zespołów ludzkich w ich drodze i dążeniu, w ich zmaganiu się i walce o lepsze jutro. […] Społeczna postawa Buczkowskiego każe mu uprościć w sensie negatywnym, oblicze duchowe miejscowych chłopów, każe mu ujmować ich życie w całkowitym oderwaniu od jakiegokolwiek podłoża społecznego. Nie tylko bowiem o to chodzi, że nie potrafią oni ani zastanowić się, ani myśleć, że są automatami od wypadku, że potrafią tylko bić, zabijać, łowić wszy, smarkać i zapijać się do śmierci – ale ta postawa społeczna, każe mu właśnie z księdza Samosaczyńskiego, z nauczycielki i policjanta, tych przedstawicieli misji kulturalnej Polski na Kresach, uczynić wbrew swym zamierzeniom raczej postaci dodatnie”9. A tak o tej recenzji pisze w liście do żony: „Załączam „Kuźnicę” z recenzją o Wertepach – co też ten babsztyl powypisywał! – Kobieta, a ile insty[n]któw rezuna i zwierzęcia – daj to poczytać[?] Marianowi – ubawi się! Mortkowiczowa radzi mi jak najmocniej zareplikować!” 10
W następnym roku zostaje członkiem Związku Literatów Polskich, ukazuje się kilka artykułów krytycznych dotyczących Wertepów m.in. autorstwa Kazimierza Koźniewskiego, Zofii Starowieyskiej-Morstinowej i najważniejsza – Kazimierza Wyki, który opublikował szkic w redagowanej przez siebie „Twórczości”: „Zarzuty, jakie w „Kuźnicy” (1947, nr 34) wytoczyła przeciwko autorowi Rafałowska, że wymigał się od tematu, ponieważ tylko jednym zdaniem wspomniał o pacyfikacji zamiast uczynić z niej sprawę główną, są po prostu niedorzeczne”11. Oraz: „A zatem typowy ekspresjonizm i ślepa uliczka niesamowitości i grozy? Jedyna, w jaką ekspresjoniści wprowadzali bezbłędnie? Wypadek Buczkowskiego przylega do tego prądu, ale schematycznie wcisnąć się weń nie daje. Przedstawia jego specjalną odmianę malarsko-kolorystyczną i sarmacką. Malarską w tej mierze, że umiejętność planowania krajobrazów i scen w innym porządku, aniżeli nakazuje statyczny opis, nadaje tej książce aurę niewątpliwie poetyczną. [s. 87] Przesłania jej okrucieństwa. Sarmacką w tej znów mierze, że typowe dla tradycyjnej polskiej prozy zapychanie wszystkich luk w wiedzy o świecie obserwacjami zmysłowymi Buczkowski opanował pierwszorzędnie”12 .
W międzyczasie zachorował syn Buczkowskich – dwuletni Tadeusz, co stało się przyczyną tymczasowego rozdzielenia rodziny – Leopold pozostał w Krakowie, zaś Maria z synem przeniosła się do Zakopanego, by pod okiem jednego z najwybitniejszych specjalistów chorób płuc – Stefana Jasińskiego, rozpocząć kurację. Maria pracowała w administracji w tamtejszych domach literatów, najpierw w „Lucylli”, następnie w „Wołodyjówce”. Leopold w tym czasie zarabiał jako redaktor techniczny w „Przekroju” (wówczas z siedzibą w Krakowie) oraz rozpoczął intensywniejszą niż wcześniej pracę jako ilustrator książek, w krakowskiej oficynie „Książka” oraz w warszawskiej Spółdzielni Wydawniczej „Książka”. Nie jest prawdą powtarzana uporczywie przez pisarza informacja jakoby: „Z płucami było jednak niedobrze. pojechałem więc do Zakopanego i na leżaku na przełomie lat 1946-1947 napisałem Czarny potok”13 . Czy innym razem: „Pisałem ją [Czarny potok – J.S.], leżąc w sanatorium ze swoim zapaleniem płuc, ze swoimi przeżyciami wojennymi, z pamięcią o moich trzech[sic!] rozstrzelanych braciach, z ucieczkami, obrazem wszystkich dni warszawskiego powstania i pruszkowskiego potem obozu14.
Z zachowanych dokumentów wynika, że Leopold w Zakopanem przebywał w styczniu i lutym 1949, co więcej tylko mały Tadeusz był chory a w Muzeum Literatury w Warszawie znajdują się dokumenty lekarskie dotyczące badań płuc Leopolda z 1947, które wyraźnie mówią, że „prątków Kocha nie znaleziono”15 .
W dniach 18-26 IV 1948 r. Przedsiębiorstwo Państwowe „Film Polski” zorganizowało, dzięki subwencji Departamentu Twórczości Literackiej Ministerstwa Kultury i Sztuki, Studium Scenopisarskie w Łodzi. Miało ono na celu zachęcenie do pracy w przemyśle filmowym literatów, zwłaszcza młodych pisarzy. Kierownikiem programowym został Bolesław W. Lewicki, a w kursach przez niego prowadzonych wzięło udział 55 osób, spośród których niektóre zostały później scenarzystami. Wśród słuchaczy byli m.in.: Tadeusz Borowski, Roman Bratny, Bohdan Czeszko, Tadeusz Konwicki, Tadeusz Różewicz, Wojciech Żukrowski. Buczkowski również dostał zaproszenie do udziału, co tak wspomina po latach w Prozie żywej: „Po wojnie byłem na wykładach dla scenografów, ale nic z tego nie wynikło. Siedem dni to trwało. Prowadzili to ludzie przypadkowi i jedyna korzyść, jaką z tego miałem, to obejrzenie filmu Obywatel Kane. Ten film zrobił na mnie wrażenie, jak to się mówi, ale co najważniejsze utwierdził mnie w moich poglądach, wyłuskał ze mnie przekonanie co do prawdziwej natury filmu jako sztuki. Moją prawdę o filmie po prostu potwierdził. Rozpoznałem też ludzi, że film w dalszym ciągu jest w rękach szalbierzy. Może to nie tylko ich wina, że film nie jest sztuką”16.
W podwarszawskim Konstancinie osiedlili się najbliżsi Buczkowskiego – w willi „Szumin” przy Słowackiego zamieszkał starszy brat Stefan z rodziną, przez kilka lat pomieszkiwał tam Marian Ruth-Buczkowski również z rodziną, siostra Wanda, a do śmierci (w 1962 r.) przebywała tam matka – Anna. Coraz częstsze wyjazdy do Warszawy, sprawiły, że pisarz zaczął zastanawiać się nad osiedleniem się w stolicy: „Uważam, że prędzej zarobię na chleb w Warszawie, chodzi tylko o jakiś pokój, a to strasznie[?] trudno” (21 III 1949)”17.
Autor Wertepów wyjechał najpierw sam, aby poszukać miejsca dla swojej najbliższej rodziny. Miejscem docelowym był Konstancin, prawdopodobnie ze względu na obecność krewnych. Wynajął pokój w willi „Ukrainka” przy ul. Batorego 16 u pani Hutorowiczowej, znajomej jeszcze z czasów ich pobytu na Podolu. Kiedy Leopold wyjechał w maju 1950 roku na Warmię i Mazury w ramach organizowanych spotkań autorskich, miał miejsce nieprzyjemny incydent18. Miejscowe władze dokonały zaocznej eksmisji, zachował się protokół , w którym spisano cały dobytek pisarza. Nie wiadomo, kto interweniował w tej sprawie – Klemens Górski pisze, że zrobiła to sama Maria, która wybrała się do ministra kultury i sztuki, Stefana Dybowskiego, a on rozkazał jednemu z pracowników ministerstwa, by znaleziono lokum dla rodziny literata. Buczkowski z kolei mówił, że to brat Stefan uruchomił swoje znajomości i w sierpniu 1950 zamieszkali w części domu letniskowego przy Piasta 28, w dwóch pokojach na piętrze, parter zajmowali lokatorzy kwaterunkowi: „Po powstaniu warszawskim miałem tylko zawszone ubranie. Brat współpracujący z ruchem ludowym, przypomniał Dybowskiemu o mnie. Dybowski poradził, żebym poszedł do Konstancina, bo tam jest opuszczony domek"19.
Stan taki trwał do 1956 roku, kiedy to Buczkowscy wykupili dla „współlokatorów” mieszkanie zastępcze w Konstancinie – tak wspominała Maria20. Leopold mówił o tym nieco inaczej, mianowicie, że jego ówcześni „mecenasi” z PAX-u (już po wydaniu Czarnego potoku), kiedy zobaczyli warunki, w jakich mieszka, obiecali mu, że wykwaterują wszystkich, jeżeli zgodzi się u nich publikować kolejne utwory21. Po latach wersje rodziców sprostował ich syn Tadeusz: „Przydział na mieszkanie dostaliśmy na zlecenie Dybowskiego. Lokatorzy nie zostali wykwaterowani, tylko wyprowadzili sie do pobliskiego domu, do mieszkania, które zajmował Janek Gąsiorowski, syn pisarza Gąsiorowskiego [Wacława – przyp. J.S.], a Jankowi PAX kupił mieszkanie w Warszawie. Sumę ściągnęli potem w ratach z honorariów ojca”22. Dokładnie wydarzyło się to w styczniu 1958 roku, a lokatorka tymczasowa zamieszkała przy ulicy Jagiellońskiej.
Od tej pory rozpoczął się w ich rodzinie okres względnej stabilizacji, która była naruszana przez powracające kłopoty finansowe i później przez problemy związane z chęcią odzyskania domu przez osoby uważające się za prawowitych właścicieli. Leopold podjął pracę w „Przyjaciółce” jako łamacz, rozpoczął również długoletnią współpracę jako ilustrator i projektant okładek, a także realizował mniejsze zlecenia, np. ilustracje czasopism. Ponadto, zilustrował swoje książki – Dorycki krużganek w 1957 i Młodego poetę w zamku w 1959, obie wydane przez PAX. Przez pewien czas, pomiędzy Wertepami a Czarnym potokiem, dochody z pracy ilustratora były najważniejszym źródłem utrzymania rodziny. Obok tego syn Tadeusz wspomina jeszcze jeden: „W »starych dobrych czasach komunistycznych« pisarze i inni artyści zapowiadali prace nad swoim dziełem, po czym otrzymywali stypendia, więc Leopold przez całe życie bardzo często je otrzymywał”23. „Do 1954 roku bieda u mnie była cholerna”24. Sytuację zmieniło wydanie Czarnego potoku przez oficynę PAX. W zamiarze pisarza była to druga część planowanej trylogii, która rozwija wątki rozpoczęte w Wertepach – wcześniej głównie w Dolinoszczęsnej, teraz w mieście Szabasowa – oba miejsca widziane są okiem naturalisty.
Znów pojawiły się różne opinie krytyków, ale przeważały te pozytywne, stopniowo Czarny potok został uznany za najważniejszą książkę w dorobku Buczkowskiego, przez pewien czas widniał na liście lektur w szkołach średnich, został przetłumaczony na angielski, włoski, węgierski, czeski, niemiecki, mołdawski, serbsko-chorwacki, a fragmenty na francuski. Przedmowę do pierwszego wydania skreślił Stefan Lichański, ówczesny redaktor katolickiego tygodnika „Dziś i Jutro”, pisząc tak: „Może więc Czarny potok należy zaliczyć do rzędu tych eksperymentów literackich, które stawiały sobie utopijny cel zamknięcia w sztuce „żywego życia”, stworzenia języka form artystycznych ściśle przylegających do konkretu rzeczywistości dającego jej w pełni adekwatny odpowiednik? Na szczęście – na szczęście dla książki i autora – powieść Buczkowskiego nie mieści się w kręgu takiego pojmowania literatury. „Rzeczywistość w ogóle” to teoretyczna, abstrakcyjna fikcja. Kto spróbuje odtworzyć w sztuce tę fikcję, ten albo musi poprzestać na układaniu kolorowej mozaiki impresjonistycznych obrazków i migawek chemicznie oczyszczonych z wszelkich treści humanistycznych, albo też przemycać jako „emocje czysto estetyczne” treści, których nie ma się odwagi nazwać po imieniu, treści, które się maskuje (zwykle przed czytelnikiem, lecz nieraz i przed sobą samym). Artysta nieuchylający się przed pojmowaniem twórczości jako zobowiązania moralnego nie może być mitologiem „rzeczywistości w ogóle”, musi być wyrazicielem rzeczywistości konkretnej ściśle określonej. Do tej właśnie kategorii artystów należy Buczkowski”25.
Od tej pory Buczkowski zaliczany jest do grona autorów prozy eksperymentalnej, awangardowej takich jak: Teodor Parnicki, Miron Białoszewski, Andrzej Kuśniewicz czy Włodzimierz Lech Terlecki.
Lipiec roku 1955 autor Wertepów, spędził na Węgrzech. Został wydelegowany przez Związek Literatów Polskich jako uczestnik wymiany kulturalnej. Tak o tym kraju napisał w liście do żony z 2 VII 1955: „Nie liczyłem, że Węgry to taki cudny kraj – a Budapeszt – jest cudem. Ludzie mili, grzeczni, spokojni, uczynni etc.”26, a po latach w Prozie żywej: „To z Budapesztu takie moje notatki rysunkowe, z małego miasteczka węgierskiego widoczek: dorożkarze stoją pod teatrem. Strasznie to dziewiętnastowieczne, to miasteczko tak się tu u mnie na kartce zatrzymało”27.
Jedna ze stron "Doryckiego krużganka" z ilustracją Leopolda Buczkowskiego.
Następny rok przyniósł powiększenie rodziny Buczkowskich, 15 lutego na świat przyszła córka Agnieszka, a Leopold został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Rok później ukazał się Dorycki krużganek – ostatnia część trylogii o martyrologii Żydów, wydana przez PAX ze wstępem Marii Kornasowej. Okładka, jak i ilustracje wewnątrz powieści są autorstwa Leopolda, który prawdopodobnie właśnie za honorarium za książkę wybrał się razem przyjaciółmi – Zenonem Skierskim i Krzysztofem Heniszem, a także z bratem Marianem (który dojechał nieco później) do Paryża. Taka podróż na Zachód była możliwa dopiero po odwilży spowodowanej Październikiem ’56. W liście z kwietnia 1957 tak Buczkowski pisze do swojej rodziny: „Jeżeli jest kosmos – to różnica światów, naszego i tego jest prawie kosmiczna. Wszystko opowiem osobiście, zresztą ciągle jestem z Wami. Siedem cudów świata. Ale chyba supercudem to są Alpy austriackie – jechaliśmy pociągiem elektrycznym na wys. 1800 m n.p.[m.] Samopoczucie na tych wysokościach idealne!”28. We wcześniejszym liście wspomina o planowanym spotkaniu z kimś z kręgu paryskiej „Kultury” (na pewno nie był to ani Jerzy Giedroyc, ani Jerzy Stempowski), nie wiadomo czy spotkanie doszło do skutku. Z listów Redaktora i Hostowca wynika, że Buczkowski był brany pod uwagę do dwóch prestiżowych nagród – do nagrody krajowej paryskiej „Kultury” i do Nagrody Kościelskich – niestety żadnej nie otrzymał. Wielkim orędownikiem twórczości Leopolda był Stempowski, choć i Giedroyc bardzo go sobie cenił: „Cieszę się, że napisze Pan o Buczkowskim [w Notatniku – przyp. J.S]. Wydaje mi się, że jest to wielki talent, całkowicie przemilczany w kraju. Sugerowałbym, by położył Pan główny nacisk na Czarny potok”29. Główną przeszkodą w ubieganiu się o Nagrodę Fundacji Kościelskich stanowił wiek Buczkowskiego (jest to nagroda dedykowana młodym twórcom, do czterdziestego roku życia), jego głównym kontrkandydatem był trzydziestodwuletni wówczas Sławomir Mrożek, który ostatecznie został tego roku jednym z laureatów. Giedroyc starał się wspierać autora Wertepów: „Buczkowskiemu pomagam, posyłając mu anonimowo przez PKO 15 dolarów miesięcznie. Jednak obawiam się, że będzie mi trudno tę pomoc kontynuować w przyszłym roku. Do końca roku jakoś wyciągnę”30.
Od schyłku lat 50. rozpoczęły się letnie wyjazdy na plenery malarskie do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Tadeusz z Leopoldem spędzali tam niemalże każde lato, z czasem dołączyła do nich Agnieszka, najczęściej zatrzymywali się w willi „Biernatówka”. Wczasowymi towarzyszami byli m.in.: Mieczysław Mussil z żoną Ireną, Andrzej Pawlak, Hanna Kirchner. 1960 rok przyniósł publikację jedynego w dorobku Buczkowskiego zbioru opowiadań Młody poeta w zamku, z jego własnymi ilustracjami. Była to ostatnia książka wydana w oficynie PAX. Rok później, w kwietniu, razem z synem Tadeuszem, wyjechał do Londynu, starania o paszport trwały bardzo długo, ale ostatecznie zakończyły się powodzeniem. Pobyt w Anglii miał służyć doprowadzeniu do końca dwóch spraw. Niestety, obie zakończyły się niepowodzeniem. Po pierwsze, w Grabowski Gallery, znanej galerii Mateusza Bronisława Grabowskiego – farmaceuty i właściciela sieci aptek, miała odbyć się wystawa prac Leopolda, wspierał go w tych usiłowaniach Marian Kratochwil. Po drugie, Buczkowski miał nadzieję, że uda się opublikować Czarny potok w oficynie Umberto Silvy z Genui, następnie zmieniono umowę i miała to być publikacja Doryckiego krużganku. W sprawie usiłował pośredniczyć Aleksander Wat, który od stycznia 1960 roku do września następnego roku pracował u Silvy jako redaktor kolekcji polskiej i rosyjskiej. Tłumaczem miał być znany włoski slawista Carlo Veridiani. Ostatecznie żadna książka nie ukazała się nakładem Silva Editore, natomiast w 1964 nakładem mediolańskiego wydawnictwa Lerici ukazał się Czarny potok właśnie w tłumaczeniu Veridianiego.
1962 rok to kolejna podróż Leopolda z synem, tym razem do Dubrownika – za pośrednictwem ZAIKS-u została zawarta umowa na przekład Czarnego potoku na serbsko-chorwacki przez Srbislavę Kovačević, który ukazał się w 1961. Honorarium nie podlegało transferowi, mogło być wykorzystane tylko na terytorium byłej Jugosławii, stąd wyjazd za granicę. Od tego momentu rozpoczęły się dość intensywne związki rodziny Buczkowskich z Bałkanami, zwłaszcza z Chorwacją.
Leopold Buczkowski w swoim domu w Konstancinie. Zdjęcie ze zbiorów rodziny.
Następne lata upływały pod znakiem rzadkich, ale regularnych publikacji książkowych, najpierw w ramach współpracy z warszawskim Państwowym Instytutem Wydawniczym, a od 1975 z krakowskim Wydawnictwem Literackim – 1966 Pierwsza świetność ze wstępem Hanny Kirchner, 1970 Uroda na czasie, 1974 Kąpiele w Lucca, 1975, Oficer na nieszporach, 1978 Kamień w pieluszkach.
W międzyczasie, w 1966 Leopold wraz z synem byli w Izraelu. Schyłek lat 70. upłynął pod znakiem znajomości Buczkowskiego z mniej znanym pisarzem i krytykiem – Zygmuntem Trziszką, który odegrał znaczą rolę w życiorysie pisarza w latach 80. W 1979 roku autor Czarnego potoku otrzymał nagrodę I stopnia Prezesa Rady Ministrów, a rok później Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Lata 80. to przede wszystkim współpraca z Zygmuntem Trziszką, który został stałym bywalcem w domu przy Piasta 28, efektem współpracy jest pojawienie się książek, które są zapisem nagrań dokonywanych przez „ucznia”: Wszystko jest dialogiem (1984) – za tą książkę Buczkowski otrzymał Nagrodę „Miesięcznika Literackiego” w 1985 roku, Proza żywa (1986, ze wstępem Zygmunta Trziszki) oraz Żywe dialogi (1989, na okładce jako współautor widnieje nazwisko Trziszki) oraz artykułów czy publikacji fragmentów książek (m.in. w „Przeglądzie Tygodniowym”, „Miesięczniku Literackim”, „Argumentach”). Ignacy Szczepański, reżyser i scenarzysta nakręcił dwa filmy dokumentalne poświęcone Buczkowskiemu: w 1983 roku Wieczysty wrot, a dwa lata później Wyrazić siebie.
Pisarz, który „bronił siebie jako samotny”, który nie angażował się w sprawy polityczne, w 1982 roku wstąpił do Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Polski, organizacji, okazującej swoje poparcie dla działalności partii, zwłaszcza jeśli chodziło o wprowadzenie stanu wojennego. Buczkowski należał do Rady Krajowej PRON-u obok Haliny Auderskiej, Jana Dobraczyńskiego, Arkadego Fiedlera, Kazimierza Truchanowskiego czy Wojciecha Żukrowskiego. W 1985 roku Leopold został wyróżniony Odznaką „Zasłużony Działacz Kultury” razem z Juliuszem Wiktorem Gomulickim, Jerzym Janickim, Januszem Odrowążem-Pieniążkiem i Zbigniewem Safjanem.
Leopold Buczkowski zmarł 27 kwietnia 1989 roku w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus w Warszawie w wyniku powikłań po zapaleniu płuc. Msza Święta pogrzebowa została odprawiona w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, w tym samym, gdzie czterdzieści pięć lat wcześniej Buczkowscy zawarli związek małżeński. Cztery lata później, tego samego dnia, śladami męża podążyła żona – Maria. Miejscem ich pochówku jest cmentarz w Skolimowie.
Przypisy:
1 Marian Kratochwil, Leopold Buczkowski–mój brat–w–sztuce, „Akant” 1998, nr 13, s. 7.
2 Informacja ze wstępu do tekstu autorstwa Sławomira Buryły. Prwdr: „Akcent” 1999, nr 2, s. 183-187.
3 Cz. Miłosz, Autoportret przekorny, rozmowy przepr. A. Fiut, Kraków 2003, s. 224.
4 ML, sygn. 1618.
5 Informacja za: Sławomir Buryła, Edytorskie aspekty twórczości Leopolda Buczkowskiego. Rekonesans, „Pamiętnik Literacki” 2008, z. 2, s. 180-185.
6 Pisarz jednej obsesji. Rozmowa z Leopoldem Buczkowskim, rozm. Tadeusz J. Żółciński, „Magazyn Pomorze – Fakty i Myśli” 1973, nr 2 (z 14 I 1973).
7 K. Kolińska, Codzienność jest tak doskwierliwa, bezpośrednio do gęby wpada… Zapis ostatniej rozmowy z Leopoldem Buczkowskim, „Życie Warszawy” 1993, nr 213, s. 6.
8 „Regiony” 1992, nr 3/4, s. 2-18. Całość wspomnień wojennych jest zebrana w tomie Dziennik wojenny, wstęp i posł. Sławomir Buryła, oprac. tekstu tenże i Radosław Sioma, Olsztyn 2001 (tu: Grząski sad, Powstanie na Żoliborzu, Koniec wojny. Boże Narodzenie, ponadto Aneks).
9 Barbara Rafałowska, Wertepy, „Kuźnica” 1947, nr 34, s. 6.
10 ML, sygn. 1645, k. 2.
11 Kazimierz Wyka, Książki o wsi, „Twórczość 1948, nr 6, s. 85.
12 Jw. s. 86-87.
13 Pisarz jednej obsesji, rozmowa z Leopoldem Buczkowskim, rozm. Tadeusz J. Żółciński, „Magazyn Pomorze – Fakty i Myśli” 1973, nr 2, s. 5.
14 Krystyna Kolińska, U Leopolda Buczkowskiego, „Stolica” 1987, nr 2, s. 4.
15 ML, sygn. 1651, k. 12 oraz k. 13.
16 Leopold Buczkowski, Proza żywa, wstęp Zygmunt Trziszka, Bydgoszcz 1986, s. 72.
17 ML, sygn. 1645, k. 37.
18 K. Górski, Protokół eksmisji, [w:] Wspomnienia…, dz. cyt., s. 39-43.
19 M. Jarocka, Zamiast opychać się kartoflami wole kromkę chleba. Rozmowa z Leopoldem 20 Buczkowskim, „Argumenty” 1983, z. 28, s. 9.
20 M. Buczkowska, Śmierć pisarza, „Przegląd Tygodniowy” 1989, z. 32, s. 4.
21 Buczkowski, Koszmarna międzyepoka, dz. cyt., s. 160. Syn Buczkowskich, Tadeusz, sprostował wersje rodziców:
22 z e-maila T. Buczkowskiego do J. Staroń z 1 VI 2012.
23 Cyt. za: e-mail Tadeusza Buczkowskiego do Justyny Staroń z 3 IV 2012 r.
24 Buczkowski, Proza żywa, Bydgoszcz 1986, s. 85.
25 Stefan Lichański, Przedmowa, [w:] Leopold Buczkowski, Czarny potok, Warszawa 1954, s. 6-7.
26 ML, sygn. 1645, k. 63.
27 Buczkowski, Proza…, dz. cyt., s. 46.
28 ML, sygn. 1645, k. 68.
29 J. Giedroyc, J. Stempowski, Listy 1946-1969, t. 2, wybrał, wstępem i przypisami opatrzył A. S. Kowalczyk, Warszawa 1998, s. 13.
30 Tamże, s. 203.
Justyna Staroń jest doktorantką literaturoznawstwa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II w Katedrze Tekstologii i Edytorstwa. Jej zainteresowania naukowe oscylują wokół literatury XX wieku, zwłaszcza w ujęciu edytorskim i filologicznym. Praca magisterska (2012 r.) pt. "Listy Leopolda Buczkowskiego do żony Marii - próba edycji" została zakwalifikowana do XII edycji Konkursu im. Czesława Zgorzelskiego na najlepszą polonistyczną pracę magisterską w dziedzinie literaturoznawstwa.